poniedziałek, 24 grudnia 2012

7.

- Harry?! Jesteś?! - Usłyszeliśmy krzyk Zayn'a dochodzący z holu.
- Idę! - Odkrzyknął mu chłopak i pobiegł do niego, a ja weszłam do kuchni. Przy stole siedział Justin w samym ręczniku i jadł kanapki z pasztetem.
- Kiedy wyszedłeś z łazienki?
- Przed chwilą.
- Rozz! - Usłyszałam krzyk Hazzy, więc szybko wybiegłam z kuchni i wbiegłam do holu.
- Co je...? Aaaaaaaaaaaa! - Krzyknęłam, ponieważ pośliznęłam się na skarpetce leżącej na podłodze i wpadłam prosto w ramiona Zayn'a.
- Cześć piękna. - Poruszył zabawnie swoimi brwiami. Roześmiałam się i wyrwałam mu się z objęć.
- Po pierwsze nie piękna...
- Właśnie, że piękna! - Krzyknął z kuchni Justin.
- Z tym się zgodzę. - Przytaknął Harry.
- A po drugie, czyja to skarpetka? - Podniosłam fanta to góry.
- Podejrzewam, że Biebs'a. Lou nie nosi skarpetek.
- Jak mu zaraz przyłożę, to chyba się nie pozbiera. Zabić mnie chciał?
- Rozzy, spokojnie. Bylem tu i cię złapałem. My z Harrym lecimy, bo Paul załatwił nam jakiś kolejny wywiad.
- Dobrze, pa. - Przytuliłam każdego z nich i szybko pobiegłam do kuchni.
- Jus, chciałeś mnie zabić?! Dlaczego twoje skarpetki walają się po całym domu?!
- Przepraszam Rozz. Nie złość się. - Przytulił mnie bardzo mocno, aż zabrakło mi tchu.
- Puść mnie! - Wysapałam ostatkiem sił i odepchnęłam go. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na niego.
- Ile razy będziesz próbował zrobić na mnie zamach? I może byś się tak ubrał?
- Nie! - Krzyknął i wypiął mi język. Zaczął tańczyć w kuchni w samym ręczniku. Śmiałam się jak nienormalna. Dlaczego ja zadaję się z takimi wariatami?
- Jak ci ten ręcznik spadnie przysięgam, że zrobię ci zdjęcie, włamię się na twojego Twitter'a i udostępnię to zdjęcie.
Natychmiast przestał tańczyć i pobiegł do siebie do pokoju. Chciałam pójść za nim i go przeprosić, jednak zadzwonił nasz telefon domowy. Nigdy nie miałam komórki, bo nie było mnie na nią stać, więc teraz wszystkim znajomym podałam numer telefonu domowego Louis'a.
- Halo? - Powiedziałam podnosząc słuchawkę.
- Rozalia, to ty? - Usłyszałam w słuchawce damski, mówiący po polsku głos.
- Ciocia Monika! - Krzyknęłam do słuchawki. Ciocia Monika to jedyna moja rodzina od strony mamy.
- Hej słoneczko. Jak się miewasz?
- Bardzo dobrze. A jak u ciebie ciociu?
- Znakomicie. Dzwonie, bo chciałam cię powiadomić o tym, że jutro przyjeżdżam razem z Natalią i jej chłopakiem do Londynu. Wiesz jej chłopak wielbi ten jakiś tam zespół i jedzie na ich koncert, a ja z Natalią na doczepkę. Chcemy zobaczyć jak sobie radzisz.
- Dobrze ciociu. Zadzwoń jak dolecicie. Muszę kończysz, bo mam drugi telefon. Pa.
- Pa kochana.
Szybko rozłączyłam się i przełączyłam na drugą linię.
- Halo?
- Szybko podaj mi swój adres. Chcę ci zrobić wjazd na chatę.
Rozpoznałam głos Olivii. Podałam jej adres i rozłączyła się.
*
Piętnaście minut później zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Oli.
- Hejka Słońce. - Rzuciła i cmoknęła mnie w policzek. Weszła do salonu i usiadła na kanapie. Zachowywała się jakby była u siebie w domu, jednak u niej to normalne. Usiadłam koło niej i zaczęłyśmy rozmawiać. O wszystkim i o niczym. Jak kiedyś. Nagle do pokoju wparował Justin w samych spodniach i gapił się w swojego iPhone. Odchrząknęłam i dopiero wtedy chłopak zorientował się, że nie jestem sama.
- Uuuu, a co to za ślicznotka. Mogę się przysiąść? Justin jestem.
Nie czekając na odpowiedź usiadł koło Oli i uśmiechał się do niej pokazując swoje zęby.
- A ja jestem Olivia. Muszę przyznać, że na żywo jesteś jeszcze przystojniejszy. No i twoja klata też jest niczego sobie.
Położyła mu rękę na klatce piersiowej i zaczęła kreślić na niej serduszka. Szybko zerwałam się z kanapy.
-To ja zrobię herbatę. - Bąknęłam i pobiegłam do kuchni.
*
Olivia siedziała u nas kilka godzin. Właśnie przed chwilą poszła. Chłopców nadal nie było. Siedziałam razem z Jus'em w kuchni i jedliśmy ciasteczka.
- Rozzy, muszę ci coś powiedzieć. Nie chcę przed tobą niczego ukrywać, więc nie będę owijać w bawełnę. Wiem o tobie i Harry'm.

~*~

Tam dam tam dam ! :D Jest nowy rozdział ;3

A ponieważ mamy dzisiaj święta Bożego Narodzenia, to chciałabym wam życzyć dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności, wspaniałych ocen w szkole i spełnienia wszystkich marzeń <3

Rozdział dedykuje mojej kochanej Abbie, która od zeszłej niedzieli truje mnie, bym wstawiła rozdział xD

Nowe ankiety ;>

Kolejny rozdział, jak będzie co najmniej 10 komentarzy, czyli jak zwykle :D

Pozdrawiam :) xoxo

niedziela, 16 grudnia 2012

6.

- Ja przepraszam cię za ten krzyk. Nie chciałam. Po prostu jestem twoją fanką.
- Jeszcze żadna fanka nie przepraszała mnie za krzyczenie. Jesteś orginalna. Już mi się podobasz. - Powiedział Justin, a ja się roześmiałam i lekko zarumieniłam.
- Dzięki. - Wydukałam i spuściłam głowę.
- Biebs, ty śpisz w pokoju Rozzy. Ona śpi ze mną. - Louis wyszczerzył swoje białe zęby.
- Tylko wiecie, nie za głośno. - Jus razem z Lou roześmieli się.
- Dlaczego ja mieszkam z takimi zboczuchami?! - Krzyknęłam i poszłam do pokoju Louis'a. Weszłam pod kołdrę i odwróciłam tyłem do drzwi. Po chwili usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i kładzie się koło mnie. Poczułam jego wargi przy moim uchu.
- Nie obrażaj się. Nie chcieliśmy cię zranić. Po prostu jesteś bardzo seksowną dziewczyną, dlatego tak na nas działasz.
Odwróciłam się w jego stronę zgromiłam go wzrokiem.
- Wypad stąd! - Syknęłam i po chwili zobaczyłam, że Justin wychodzi z pokoju. Boże gdyby Hazza wiedział o czym oni gadają, to chyba by z miejsca się na nich rzucił. On jest taki słodki jak się denerwuje. Na samą myśl o moim chłopaku przeszły mnie dreszcze i serce zaczęło mocniej walić. Motyle w brzuchu wierciły się jak szalone. Czy to może być miłość?
*
Poczułam, że ktoś trzącha moje ramię. Zadawało mi się, że słyszę też, jak ktoś szepce moje imię. Otworzyłam oczy i ujrzałam Lou. Szybko przekręciłam się na drugi bok i coś tam mruknęłam pod nosem.
- Chciałem cię przeprosić. Jednak jeśli nie chcesz tak, to zrobię to w inny sposób.
Zrzucił ze mnie kołdrę i podniósł mnie do góry. Zaczęłam piszczeć i się wyrywać, jednak przerzucił mnie sobie przez ramię. Wyniósł mnie z sypialni i zaniósł mnie do salonu. Postawił mnie tam i uklęknął razem z Justin'em przede mną.
- Przepraszamy, przepraszamy, przepraszamy. Proszę wybacz nam Rozz.
- Dobra, wybaczę wam, ale błagam, wstańcie już i dajcie mi iść spać.
Szybko wróciłam do sypialni i położyłam się do łóżka. Gdy już prawie zasnęłam poczułam czyjeś wargi na moim policzku.
- Dobranoc. - Powiedział Lou.
Następnego ranka wstałam dość późno. Nocna pobudka nie zrobiła mi najlepiej. Narzuciłam na siebie bluzę i poczłapałam do kuchni zrobić sobie kawę. Na lodówce wisiała kartka od Lou.
"Jesteśmy w radiu na wywiadzie. Około dwunastej przyjedzie do ciebie Harry. Justin jest w domu. Pozdrawiam Louis xoxo"
Uśmiechnęłam się, zmięłam kartkę i wyrzuciłam ją do kosza. Zrobiłam sobie śniadanie i delektowałam się jednym z nielicznych cichych poranków.
*
Punktualnie o dwunastej Harold wpadł do mieszkania. Byłam wtedy akurat w kuchni i robiłam śniadanie Justin'owi.
-Hej kociaku. - Mruknął mi do ucha. W odpowiedzi odwróciłam się i mocno go przytuliłam. Zaczął jeździć ręką po moich plecach i oparł swoje czoło na moim czole.
- Chodźmy do mojego pokoju. Justin jest w łazience, ale nie zaszkodzi uważać.
Szybko pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do pokoju w którym aktualnie śpię. Nie zamknęliśmy drzwi do końca, bo chcieliśmy wiedzieć kiedy Jus się pojawi.
- Kochanie tęskniłam za tobą. - Szepnęłam. On uśmiechnął się, ukazując swoje śliczne dołeczki i odparł.
- Ja za tobą też myszko. - I pocałował mnie. Był to pierwszy pocałunek z nim oraz pierwszy w moim życiu. W brzuchu natychmiast pojawiło mi się milion motylków. Hazza niesamowicie całował, musiałam to przyznać. Strasznie mnie pociągał. Objęłam jego kark i pozwoliłam wsunąć mu swój język do ust. To było niesamowite. Aż zabrakło mi tchu. Usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi wejściowych i szybko od siebie odskoczyliśmy. Oblizałam usta i złapałam za klamkę od drzwi.
- Kocham cię. - Usłyszałam szept mojego chłopaka i szybko wyszłam z pokoju, a za mną Harry.

5.

Rano wstałam około jedenastej. Boże, nigdy w życiu tak długo nie spałam. Narzuciłam na moją koronkową koszulę nocną czerwony szlafrok, który wczoraj pożyczył mi Harry i poszłam do kuchni. W całym mieszkaniu smakowicie pachniało. Weszłam do kuchni i zobaczyłam Hazzę w samych bokserkach przygotowywujacego jajecznicę.
- Mmmmm, coś pięknie pachnie. - Powiedziałam i przytuliłam go od tyłu. Od dzisiejszej nocy Harry oficjalnie jest moim chłopakiem. Nie jestem pewna co do moich uczuć do niego, ale postanowiliśmy spróbować. Wczoraj na balkonie, w świetle gwiazd opowiadał mi o swoim uczuciu. To było takie romantyczne. Jednak postanowiliśmy, że na razie nic nie będziemy mówić reszcie zespołu.
- Robię to specjalnie dla ciebie Słonko. - Powiedział i dał mi całusa w czoło.
- Jakie plany na dziś? - Spytałam i zaczęłam nakrywać do śniadania.
- Nic specjalnego, nudy w domu.
- Czyli jak zawsze?
- Tak kochanie. - Powiedział i zdjął patelnię z ognia. Nałożył każdemu z nas po połowie jej zawartości i usiadł na przeciwko mnie. Wzięłam widelec i zaczęłam jeść. On ciągle mi się przyglądał.
- No co? - Powiedziałam z pełnymi ustami, a on się uroczo roześmiał.
- Nawet jak próbujesz być obleśna, to jesteś słodka.
Przez resztę śniadania siedziałam czerwona jak burak. Jeszcze żaden chłopak nie był dla mnie nigdy tak miły.
- Dobra idę coś na siebie zarzucić. - Powiedziałam i pobiegłam do mojego pokoju. założyłam luźny t-shirt i zwykłe dżinsy. Poszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Po chwili przyszedł też Harry. Założył tylko czarne spodnie, które wisiały mu w połowie tyłka.
- Chodź tu, myszko. - Powiedziałam do niego i pociągnęłam go za rękę do mnie. Podciągnęłam mu spodnie do góry. On uśmiechnął się do mnie i usiadł obok. Włączył telewizor i prawie cały dzień oglądaliśmy komedie romantyczne. Ciągle się do niego przytulałam. Po prostu chłopak idealny. Wieczorem zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłam się i otworzyłam. W drzwiach stał Louis.
- Cześć Rozz. - Powiedział i dał mi całusa w policzek.
- Już jesteś? Miało cię nie być kilka dni.
- Ale są trzy powody dlaczego wróciłem. Pierwszy to, że mama poczuła się lepiej. Dwa, że w nocy przyjedzie do nas nasz kupel, Justin. Trzy, mamy jutro z chłopakami wywiad.
- A no spoko. Poczekaj pójdę do pokoju po moje rzeczy.
Szybko wrzuciłam moje ciuchy do torby i poszłam do salonu pożegnać się z Harry'm. Lou siedział koło niego na kanapie i mówił to samo co mi, gdy wszedł do domu.
- Pa Harry. - Powiedziałam i przytuliłam chłopaka. Teraz musieliśmy udawać, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Cześć Rozz. Miło było.
Szybko zbiegłam po schodach do mieszkania niżej, a za mną Lou. Tak szybko skakałam po schodach, że nie mógł mnie dogonić.
- Co ty robiłaś, że masz taką grację i zwinność? - Spytał cały zziajany. Uśmiechnęłam się do niego.
- Tańczyłam kiedyś. Ale skończyłam, gdy mama umarła. Otworzysz drzwi?
Weszliśmy do mieszkania. Czasami naprawdę tęskniłam za tańcem. To było coś co kochałam robić. Pamiętam jak poszłam razem z mamą na pierwsze zajęcia. Byłam strasznie przestraszona, jednak gdy tylko usłyszałam muzykę poczułam przyjemne ciepło w całym ciele i nagły przypływ odwagi. Po zajęciach w ogóle nie chciałam wracać do domu. Tańczyłam wszędzie: na ulicy, w domu, wracając ze szkoły, idąc do sklepu... Pamiętam jak marzyłam żeby zostać tancerką. Jednak teraz wszystko się zmieniło. Gdybym robiła to co wcześniej, pewnie nigdy nie poznałabym moich przyjaciół i chłopaka.
- Dzisiaj śpisz ze mną. - Powiedział Tomlinson i głupio się uśmiechnął.
- A niby dlaczego?
- Bo przyjeżdża Justin i zatrzymuje się u nas. Musisz na kilka dni oddać mu swój pokój.
- Okay. Tylko nie licz na nic.
Roześmialiśmy się. Poszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam wziąć długi prysznic.
Czekaliśmy z Lou, w piżamkach, na tego jego kumpla. Jestem ciekawa jak on wygląda. Gdy tak w swoich myślach zaczęłam go sobie wyobrażać, rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Louis zerwał się z kanapy i pobiegł otworzyć. Wstałam i poszłam za nim.
- Cześć Jus.
Wychyliłam się zza ściany i nareszcie go zauważyłam.
- O Boże, przecież to Justin Bieber! - Krzyknęłam po czym szybko zakryłam usta dłonią.

~*~

Bardzo cieszy mnie tak duże zainteresowanie moim blogiem, naprawdę dziękuję wam wszystkim za to, że czytacie moje wypociny <3
Chcecie być informowani - zostawcie swój Twitter w komentarzu :)

Pozdrawiam :) xoxo

PS jeśli zmieniacie nazwę na Twitterze, to napiszcie do mnie, bo nie mam was jak potem informować ;D

sobota, 15 grudnia 2012

4.

- Otworzę! - Krzyknęłam gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zdjęłam fartuch i rzuciłam go na krzesło w kuchni. Pobiegłam do holu i otworzyłam drzwi. Stali tam wszyscy chłopcy i jakaś naprawdę ładna dziewczyna.
- Cześć. - Powiedział Liam i weszli do środka. Przytuliłam każdego na powitanie. Dziewczyna weszła na końcu. Podałam jej rękę.
- Rozalie. - Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Carlotte. - Odpowiedziała i niepewnie uścisnęła moją dłoń. Widać było, że jest trochę nieśmiała. Jednak Niall dodawał jej otuchy. Objął ją ramieniem i zaprowadził do salonu. Za nimi weszła reszta chłopaków, a ja wróciłam do kuchni dalej przygotowywać kolację. Zrobiłam spaghetti carbonara. Mam nadzieję, że będzie im smakować. Wyjęłam dużą miskę na makaron i drugą, trochę większą, na sos. Do małej salaterki wsypałam ser mozzarella. Zaniosłam wszystko na stół i usiadłam między Lou i Harry'm.
- Pyszne. - Powiedziała cicho dziewczyna Niall'a.
- Dzięki, Carlotte.
- Mów mi Carly, jak wszyscy.
- Okey.
Chłopaki też zachwalali moją potrawę. Muszę przyznać - nie była najgorsza. Harry powiedział mi, że Carly i Nialler są ze sobą dopiero od tygodnia i w sumie oni też niedawno się poznali. Nie wiedzieli o niej zbyt dużo, a Niall nic o niej nie chciał opowiadać.
Po posiłku zniosłam wszystkie talerze do kuchni i zaczęłam powoli wkładać je do zmywarki. Nagle do kuchni wszedł Louis ze smutną minką.
- Co jest? - Spytałam zamykając zmywarkę. Usiadłam na blacie szafki i spojrzałam na niego wyczekującym wzrokiem.
- Muszę wyjechać na kilka do Doncaster. Mama się rozchorowała, muszę jej pomóc.
- Jasne.
- Ale nie chcę zostawiać cię tu samej i...
- Jeśli chcesz, może na ten czas zamieszkać u mnie. - Usłyszeliśmy głos Hazzy dochodzący z wejścia do kuchni. Spojrzałam na niego karcącym wzrokiem.
- Nie ładnie tak podsłuchiwać Styles. Lou jeśli będziesz się czuł lepiej to mogę iść do Harry'ego.
- Okey, to mi bardzo ułatwi sprawę. Wyjeżdżam dziś w nocy. Kochana jesteś. - Dał mi soczystego całusa w policzek, a ja się uśmiechnęłam.
- Tomlinson! Co to miało być?! - Krzyknął Harry. Myślałam, że zaraz rzuci się na Louis'a. Szybko wstałam z blatu i pocałowałam w policzek Hazzę, aby się uspokoił.
- Zamknij się. - Szepnęłam mu na ucho i pobiegłam do mojego pokoju zabrać kilka ciuchów i kosmetyki. Z salonu nadal dobiegały śmiechy, co znaczyło, że wszyscy dobrze się bawią. wróciłam do salonu i chciałam usiąść na moim krześle, jednak Harry mnie pociągnął za biodra i usiadłam na jego kolanach.
- Lecisz na mnie? - Spytał i poruszył zalotnie brwiami. Roześmiałam się, usiadłam na swoim krześle i wtuliłam się w ramię Louis'a. Zachciało mi się spać, jednak nie wypadało tak wyjść w środku imprezy.
- My z Niall'em będziemy się już zbierać. - Powiedziała Carly.
- My także. - Odpowiedział Zayn i razem z Liam'em wstał od stołu. Ja także wstałam i pociągnęłam Hazzę za rękę do drzwi. Wyszliśmy na korytarz, z każdym chłopakiem ucałowałam się na pożegnanie i z Lokowatym poszliśmy na górę do jego mieszkania.
- Tylko bez żadnych numerów! - Ostrzegłam go zanim weszliśmy do mieszkania. Było ono mniej więcej tej samej wielkości co Lou i podobnie urządzone. Weszłam do pokoju wskazanego przez chłopaka i rzuciłam się na łóżko.
Około północy poczułam jak ktoś wchodzi mi pod kołdrę. Momentalnie się obudziłam.
- Harry? Co ty robisz? - Spytałam go.
- Nie mogę spać. Dręczy mnie jedna sprawa.
- Jaka?
- Wyjdziemy na balkon? - Wygramolił się z łóżka i podał mi rękę. Wstałam i wyszłam z nim na balkon.
- O co chodzi? - Spytałam go.
- Bo wiesz... Odkąd cię spotkałem i... Ten...
- Wykrztuś to z siebie. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się zalotnie. Słodki jest jak jest zakłopotany.
- Rozz. Kocham cię.

niedziela, 2 grudnia 2012

3.

- Harry, przepraszam, że tak wcześnie dzwonię. Chciałabym żebyś mi pomógł. Przyjdziesz?
Była już dziewiąta rano, jednak wiedziałam, że dla chłopaków jest to jak szósta. Wielkie z nich śpiochy.
- Ta, jasne, tylko daj mi się chwile ogarnąć. - Usłyszałam zaspany głos chłopaka. Teraz jego chrypka była jeszcze bardziej seksowna.
- Jasne, czekam. - Rozłączyłam się i wróciłam do wkładania naczyń do zmywarki. Chciałam zrobić Lou niespodziankę i posprzątać mu w mieszkaniu. Jednak wiedziałam, że sobie sama nie poradzę. Dlatego zadzwoniłam po Styles'a. Chciałam skończyć wszystko jeszcze przed dwunastą, bo muszę iść jeszcze do sklepu.
- Cześć już jestem. - Usłyszałam za sobą czyjś szept, a potem poczułam usta na policzku. Odwróciłam się. Był to Harry.
- Nie musisz szeptać, Louis śpi jak kamień. Nawet odkurzacz go nie obudził.
- Aha, no ok. To w czym mam ci pomóc?
- Idź poukładać ciuchy w pokoju Lou. Nie mam zamiaru dotykać jego bielizny.
Zanosząc się głośnym śmiechem Hazza poszedł do pokoju Louis'a, a ja wzięłam się za ścieranie kurzów. Dzięki zgranej współpracy wyrobiliśmy się ze sprzątaniem do jedenastej. Dom po prostu lśnił.
- To co teraz robisz? - Spytał chłopak i dziwnie poruszył brwiami.
- Idę na zakupy.
- Mogę z tobą? - Powiedział i zrobił minę kotka ze Shrek'a. I jak tu takiemu odmówić?
- Pewnie.
- Jedziemy moim samochodem. Bez protestów!
Wybiegł z mieszkania jak wichura. Roześmiałam się, wzięłam klucze od mieszkania Lou i nadal się śmiejąc zeszłam pod blok do samochodu Loczka. Pojechaliśmy do największego centrum handlowego w Londynie, Blue Water.
- To gdzie chcesz iść najpierw? - Spytał Harry i się uśmiechnął pokazując swoje dołeczki.
- Spożywczak. A potem tam gdzie ty chcesz.
- Chodźmy.
Weszliśmy do supermarketu. Harry wziął wózek i mimo moich protestów wsadził mnie do środka uznając, że "za dużo już się dzisiaj napracowałam". I co ja biedna mogłam zrobić? Jeździłam w wózku prowadzonym przez Harold'a Styles'a i dyktowałam mu które produkty ma wkładać do koszyka. Gdy doszliśmy do działu ze słodyczami zaczął szaleć jak jakaś niewyżyta małpa. Musiałam mu zagrozić, że wysiądę z wózka i dalsze zakupy będę robić sama, żeby się ogarnął. Prawdziwy wariat z niego. Gdy zapłaciliśmy za wszystkie zakupy Hazza zaniósł je do samochodu, a ja postanowiłam wejść do jednego sklepu. Odzieżowego. Pierwszego z brzegu. Nigdy nie kupowałam ciuchów w takich sklepach. Z reguły w second-handach z powodu braku pieniędzy. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich oczach. Zdjęłam je z oczu i odwróciłam się. Ujrzałam Olivię, moją najlepszą przyjaciółkę.
- Jezus! Olivia! Co ty tu robisz? - Krzyknęłam i rzuciłam się przyjaciółce w ramiona.
- A takie tam zakupy z mamą. A ty? Raczej rzadko można cię spotkać w takich sklepach. A tak w ogóle wyglądasz o wiele lepiej niż ostatnim razem, gdy cię widziałam.
- Dzięki. A wiesz, takie tam zakupy. Mieszkam z Lou i postanowiłam napełnić mu lodówkę.
- Nareszcie wyprowadziłaś się od tego palanta. I dobrze...
- Olivia! - Usłyszałyśmy dochodzący z głębi sklepu głos jej matki.
- Muszę iść. Trzymaj się słońce.
- Pa. - Dałam jej szybkiego całusa w policzek i po chwili się oddaliła. Wyszłam z tego sklepu, uznałam, że nie ma tam nic w moim stylu.
- Już jestem. Chodź, teraz zaprowadzę cię do jednego sklepu. - Usłyszałam za sobą lekko zziajany głos Hazzy. Poszłam za nim. Wprowadził mnie do sklepu, który, o ile się nie mylę, nazywał się River Island. Od razu rzuciły mi się w oczy kozaki z ćwiekami. Jednak gdy spojrzałam na cenę, zasmuciłam się. Wiedziałam, że nie będzie mnie stać na takie buty.
- Spokojnie, przymierz. Dzisiaj ja płacę za ciebie.
- Ale Harry...
- Żadne ale! Przymierzaj i kupuj wszystko co chcesz.
Uśmiechnęłam się do niego i powiedziałam bezgłośnie "Dziękuję". Przymierzyłam te buty. Pasowały jak ulał. Wzięłam je do ręki i poszłam do kolejnego rzędu ubrań. Harry szedł za mną. Gdy weszłam do działu z biustonoszami oczy mu się zaświeciły. Wziął jeden z półki i założył sobie na głowę.
- Ładnie mi? - Spytał, a ja zaczęłam się śmiać jak nienormalna. Zrobiłam mu zdjęcie jego iPhone'm i poszłam dalej. Oprócz tych kozaków kupiłam sobie także w innym sklepie, Top Shop'ie, sweter z kotami. Jednak dręczyło mnie poczucie sumienia, że wykorzystałam Hazzę. Powiedziałam mu to.
- Jeszcze kiedyś mi się za to odwdzięczysz. - Odparł i puścił do mnie oko.
Pod blokiem, gdy wyjmowaliśmy zakupy z bagażnika spotkaliśmy Niall'a. Szedł właśnie do nas. On także wziął kilka toreb z zakupami. Idąc do wejścia zauważyłam mężczyznę chowającego się za ścianą bloku. Był to ten sam dziennikarz, który robił mi i Louis'owi wczoraj zdjęcia na korytarzu. Jednak olałam go. Wiedziałam, że tyle, ile będę zadawać się z chłopakami, tyle będą prześladować mnie paparazzi i ich fanki. Zanieśliśmy z chłopakami zakupy na górę i zostawiliśmy je w kuchni.
- Dzięki chłopaki, dalej poradzę sobie sama.
Dałam każdemu z nich całusa w policzek.
- Będziemy w salonie jak coś. - Odpowiedział blondasek i wyszli z kuchni. Zaczęłam rozpakowywać zakupy gdy nagle poczułam jak ktoś kładzie dłonie na moich biodrach i przytula mnie od tyłu. Odchyliłam głowę do tyłu i ujrzałam Lou.
- Dziękuję. - Powiedział chłopak, a ja uśmiechnęłam się. Wróciłam do rozpakowywania zakupów, a Louis nadal mnie przytulał. Nie przeszkadzało mi to. To słodkie. Nagle do kuchni wszedł Harry. Podszedł do Lou i go odciągał.
- Stary, też chcę poobmacywać Rozzy. - To powiedziawszy przytulił się do mnie tak mocno, że aż docisnął mnie do szafki. Zaczęłam się głośno śmiać. Chwyciłam banana i odwróciłam się.
- Wy dwa zboczuchy! Wypad mi z kuchni. - Krzyczałam wymachując bananem, a oni zanosząc się głośnym śmiechem poszli do salonu. Ja również się śmiałam. Oni są cudowni. Uwielbiam ich.
Gdy skończyłam rozpakowywać zakupy, poszłam do chłopaków, do salonu.
- Hej, Rozz, możemy dzisiaj z chłopakami i moją dziewczyną przyjść do was na kolację?
- To Louis jest tu panem domu i jego się pytaj. Ja nie mam nic przeciwko, o ile będę mogła gotować.
- W takim razie możecie przyjść.
- Chłopaki będę u siebie w pokoju jak coś. Chcę trochę odpocząć.
Nie czekając na żadną odpowiedź poszłam do pokoju, wyjęłam książkę i rzuciłam się na łóżko. Wreszcie miałam chwile dla siebie. Niestety nie trwała długo. Po chwili przylazł do mnie Hazza i położył się koło mnie. O dziwo siedział cicho i spokojnie.
- Piękna jesteś. - Powiedział w pewnym momencie. Zarumieniłam się. Dzisiaj rzeczywiście na twarzy nie było widać już większości ran, ale czy od razu oznacza to, że jestem piękna. Przewróciłam się na brzuch i podparłam na łokciach.
- Wcale nie. - Zaprzeczyłam. On chyba nie miał siły się ze mną kłócić.
- Mogę zrobić ci zdjęcie? - Spytał, po czym wyjął telefon z kieszeni i nie czekając na moją odpowiedź zrobił mi zdjęcie, akurat gdy nie patrzyłam się na niego. Odwrócił się plecami do mnie i zaczął kombinować coś z telefonem. Spojrzałam mu przez ramię i zobaczyłam jego posta na Twitterze.

"Prawda, że ta dziewczyna jest piękna? :) x"
 
~*~
 
To jest mój ulubiony rozdział, uważam, że wyszedł mi najlepiej ;P
Bardzo mnie cieszy, że tak wam się podoba moje opowiadanie ;D
Jeśli chcecie, możecie polecić go znajomym lub innym Directioners. Jak już ktoś to zrobi, to niech napisze potem do mnie na TT ( @Suz_1D_BeckyG ), a wymyslę dla was jakąś nagrodę ;3
Cóż, skoro tak ładnie idzie wam z komentowaniem to:
 
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
 
Tak wiem, jestem wredna, ale moja praca musi mieć jakieś efekty <3
Też was kocham ;*
 
Pozdrawiam :) xoxo

sobota, 1 grudnia 2012

2.

- Chłopaki, heeej... - Zaczął przeciągać Lou i się ode mnie odsunął. - To jest Rozalie. Rozzy to są chłopaki, wiesz, z mojego zespołu.

- Taaaaa... - Przeciągnęłam. Dziwnie się czułam. Spojrzałam na ich twarze. Byli naprawdę przystojni. A szczególnie ten tamten w loczkach.
- Co ci się stało? - Spytał blondyn wskazując palcem na moją twarz.
- Niall, czy ciebie matka nie wychowała? Jakby chciała to by powiedziała, a nie jeszcze jej palcem wytykasz.- Powiedział ten w loczkach.
- Zajmijcie się sobą. - Powiedziałam do Louis'a. - Zrobię wam kolację.
Szybko skryłam się w kuchni i zaczęłam przygotowywać ciasto do naleśników. Ciągle słyszałam śmiechy dochodzące z salonu. Chyba nawet dam radę polubić tych chłoptasiów. Nasmażyłam im dwie wielkie góry naleśników. Gdy tylko znalazłam talerze, naszykowałam pięć i razem z naleśnikami zaniosłam je do salonu i postawiłam na stole.
- Jakie chcecie dodatki do naleśników? - Spytałam ich gdy rozstawiałam talerze.
- Nutellę! - Krzyknęli chórem. Uśmiechnęłam się pod nosem. Czułam się w tym momencie jak mama piątki chłopców. Pobiegłam szybko do kuchni po słoik z kremem czekoladowym i nóż.
- Kolacja na stole! - Krzyknęłam, gdy wszystko było już gotowe. Postawiłam im Nutellę i po chwili dosłownie podbiegli do stołu. Zachowywali się jak takie słodkie małe małpki.
- A ty nie jesz z nami? - Spytał ciemnooki. Na jego ślicznej twarzyczce pojawiła się odwrócona podkówka.
- Nie chce wam przeszkadzać. Zjem w kuchni.
- Nie będziesz przeszkadzać. Nialler sio, ona siada koło mnie! - Powiedział Lokowaty do blondynka i zrzucił go z krzesła. Niall skrzywił się z bólu i potarł swój tyłek. Wstał, usiadł po drugiej stronie stołu i zrobił obrażoną minkę. Do kuchni po dodatkowy talerz weszłam zanosząc się głośnym śmiechem.
- Spytałabym, czy ci nie pocałować bolącego miejsca, jednak to jest twój tyłek i tego nie zrobię.
Wszyscy się roześmieli. Usiadłam koło Lokowatego i zaczęłam wcinać naleśniki. Nie mam pojęcia ile zjadłam, ale wiem, że od czasu śmierci matki nigdy tak bardzo się nie najadłam. Ojciec zwykle całą kasę wydawał na alkohol, więc jadłam bardzo mało. Wszystkim bardzo smakowały naleśniki przyrządzone przeze mnie.
Byłam tak zajęta rozmową z chłopakami, że nie zauważyłam kiedy Harry, bo dowiedziałam się, że tak ma na imię, oparł rękę na oparciu od mojego krzesła. Było to tak słitaśne, że nie chciałam mu nic mówić. Udawałam, że nic nie zauważyłam. Bardzo dobrze gadało mi się z chłopakami. Wyjaśniłam im co mi się stało. Te wszystkie rany... Było mi tak ciężko o tym opowiadać, że się popłakałam. Jednak chłopcy zachowali się bardzo fajnie. Obiecali, że będą się mną opiekować. Harry przytulił mnie i nie chciał puścić. Ogólnie było dużo śmiechu i zabawy. Nie wiem jak można nie lubić tych wariatów. Około pierwszej w nocy wszyscy rozeszli się do siebie. Lokowaty mieszka nad nami, więc obiecał, że jak tylko będę potrzebowała pomocy, to przyjdzie. Louis pobiegł do łazienki się wykąpać, a ja zaczęłam sprzątać wszystkie talerze. Byłam już bardzo zmęczona i do tego nie umiałam uruchomić zmywarki. Postanowiłam, że posprzątam jutro. Wzięłam ze swojego pokoju moją koszulę nocną i zaczęłam się dobijać do łazienki.
- Lou! Ile można tam siedzieć! Jestem zmęczona i chcę się jeszcze wykąpać!
- Poczekaj! - Krzyknął tylko w odpowiedzi. Oparłam się o ścianę i czekałam, czekałam, czekałam, a on nadal nie wychodził.
- Louis do cholery jeśli zaraz nie wyjdziesz z tej łazienki to nigdy już nie usmażę ci naleśników!
Podziałało. W mgnieniu oka wyszedł z łazienki. W samych bokserkach. Nie wiem czy to jego piżama czy co. No ale nieważne. Biorąc prysznic obmyślałam już plan na jutrzejszy dzień. Trzeba posprzątać w mieszkaniu, zrobić zakupy... Zapowiadał się pracowity poranek.

~*~

Dziękuję wszystkim za te komentarze, to bardzo miłe <3
One motywują mnie do dalszej pracy ;*
Jeśli chcecie być informowani, a nie zostawiliście wcześniej swojego TT, to zostawcie go teraz :D
Mam nadzieję, że podoba wam się to opowiadanie ;)

Pozdrawiam :) xoxo

Czytelnicy .