sobota, 24 listopada 2012

1.

Zadzwoniłam dzwonkiem do jego drzwi. Dojście tutaj na pieszo tachając ciężkie bagaże zajęło mi trochę czasu. Policzek nadal mnie piekł, czułam na nim zaschniętą krew. Bolało jak diabli. Zadzwoniłam dzwonkiem ponownie. Usłyszałam cichy zgrzyt i ujrzałam go zaspanego w samych bokserkach. Gdy tylko zobaczył jak wyglądam oczy momentalnie mu się powiększyły. Przytulił mnie, a ja zaczęłam szlochać mu na piersi. Nagle poczułam oślepiający blask przebijający się przez moje zamknięte powieki. Otworzyłam je i ujrzałam siwego mężczyznę z wielką lustrzanką robiącego nam zdjęcia. Szybko schowałam się za przyjacielem.
- Proszę stąd iść! Do widzenia! - Krzyczał chłopak. Wziął ode mnie walizkę i torbę i wniósł do mieszkania. Weszłam za nim. Pociągnął mnie za rękę do kuchni i posadził na krześle. Wyjął apteczkę z szafki nad lodówką.
- Co ci się stało? - Spytał z zatroskaniem. Opowiedziałam mu wszystko. Widziałam jak w jego oczach zbiera się gniew.
- Mogłabym u ciebie zamieszkać? Nie mam się gdzie podziać...
- Nie ma o czym mówić. Jasne, że tu zamieszkasz. Chodź, przecież trzeba opatrzeć te rany.
Chłopak otworzył apteczkę i wyjął z niej wodę utlenioną, plastry i gazę. Bolało tak bardzo, że aż łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Nigdy nie wybaczę ojcu tego co mi zrobił. Nigdy.
- Gotowe Rozz. Wyglądasz o niebo lepiej.
- Dzięki za wszystko.
- Nie ma sprawy. Pomożesz zrobić mi śniadanie na lunch?
- Pewnie to co robimy? - Wstałam i podciągnęłam rękawy szarego swetra, który dziś rano założyłam.
- Naleśniki. Ale poczekaj chwile. Musze coś zrobić.
- Sprostować na Twitterze te zdjęcia?
- Skąd wiedziałaś?
- Jesteśmy przyjaciółmi. Ja wiem wszystko.
Roześmiał się. Poszłam za nim do jego pokoju i usiadłam koło niego, tak bym mogła zobaczyć co pisze.
 
"Rozzy potrzebuje pomocy. Nie ważne jak dziwnie te zdjęcia wyglądają, ona jest moją przyjaciółką i muszę jej pomóc ;)"
 
Przytuliłam go. Jest najlepszym przyjacielem, jakiego dziewczyna może sobie wymarzyć.
- To idziemy robić te naleśniki? - Spytałam.
- Chodź.
Poszliśmy razem do kuchni. Chłopak przygotował wszystkie potrzebne produkty. Zaczynałam się niepokoić, bo to było zbyt normalne. On nigdy nie przyrządzał posiłków jak normalny człowiek. Zawsze musiał coś odwalić. Tylko zdążyłam o tym pomyśleć dostałam mąką w twarz. Szybko rzuciłam mu całą garść do jego roześmianej buzi i uśmiechnęłam się. Tak, uśmiechnęłam. Po raz pierwszy od kilku miesięcy. To takie niesamowite. Zaczęłam uciekać, ponieważ chłopak znowu wziął mąkę do rąk. Gdy dobiegłam do salonu dogonił mnie i objął od tyłu. Próbował wetrzeć mi mąkę w twarz. Zaczęłam krzyczeć. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły.
- Yyyyy, Louis, co tu się dzieje?

~*~

Dziękuję za tyle pozytywnych komentarzy, nie tylko na blogu, ale również na Twitterze <3
Nawet nie macie pojęcia, ile to dla mnie znaczy.
Jeśli czytacie ten rozdział, to zostawcie jakiś komentarz, może być to nawet zwykła emotikona, czy wasz Twitter. Chcę po prostu wiedzieć ile osób to czyta <3
Osoby, które zostawią swój Twitter zostaną wpisane do listy "Kogo Informuję" ;)

Pozdrawiam :) xoxo

czwartek, 22 listopada 2012

Prolog.

Siedziałam na balkonie w ten piękny, wrześniowy poranek. Było dopiero po szóstej, więc ulicznego gwaru jeszcze nie było słychać. Wsłuchiwałam się w świergot ptaków. Znowu nie spałam całą noc. Wydarzenia z wieczora mi nie dały zasnąć. Mój ojciec jest alkoholikiem. Bardzo dużo pije. Wczoraj tak się nachlał, że mnie pobił, po czym wyszedł z domu i nie było go całą noc.
Nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
- Rozzzzzzalie. Wró-wróciłem! - Usłyszałam łamiący się krzyk ojca. Znowu jest pijany. Szybko zeszłam z balkonu i zbiegłam na dół. Gdy byłam w połowie schodów na parter usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Przyśpieszyłam kroku i stanęłam w drzwiach do kuchni. Bałam się zbliżyć do ojca. Bałam się, że znów mnie pobije. Już i tak byłam mocno pokiereszowana. Podbite oko, rozcięta warga i czoło, posiniaczone nogi i ręce... Nie chciałam trafić do szpitala, a obawiałam się, że kolejna potyczka z ojcem to sprawi.
- Dlaczego nie ma piwa w domu?! - Ojciec był naprawdę wściekły. Cofnęłam się dwa kroki, ponieważ zaczął się do mnie zbliżać.
- Ponieważ go nie kupiłeś. A poza tym już i tak jesteś dość pijany.
- Jesteś moją córką i powinnaś robić to, co ci każę. - Zaczął podchodzić coraz bliżej. - A teraz marsz po piwo smarkulo.
- Nie masz prawa mnie tak nazywać. - Powiedziałam przez zaciśnięte zęby i po chwili poczułam piekący ból na policzku. Ojciec znów mnie uderzył. Miałam tego dość. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Spojrzałam mu prosto w oczy po raz ostatni.
- Nienawidzę cię! - Krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju. Wyciągnęłam walizkę oraz torbę i zaczęłam pakować tam wszystkie moje rzeczy. Wiedziałam, że nie mogę dłużej mieszkać z ojcem. Mogłabym zamieszkać u mojej najlepszej przyjaciółki, Olivii, gdyby nie to, że jej matka mnie nienawidzi. W takim razie widzę tylko jedno wyjście. Muszę poprosić o pomoc mojego przyjaciela.

Czytelnicy .